Słowo na niedzielę: Żaden Wałęsista, to zwykły Antykaczysta

0
1031

Na-DDB-630x420

Rzadko, bo dziś dopiero drugi raz odkąd prowadzę portal Dzień Dobry Białystok, zdarza mi się odpowiadać innemu felietoniście, ale pomyślałam, że muszę. Choć to już bardziej celebryta niż dziennikarz. Muszę odpowiedzieć Tomaszowi Lisowi na jego felieton. Nie wiem czy przeczyta, ale sumienie mi mówi, że powinnam zareagować na jawną manipulację ludźmi. Dlatego napiszę co myślę.

Dziś na swoim nośniku internetowym niegdyś fajny dziennikarz, dziś bardziej celebryta, napisał swoje zdanie w związku z tym, co dzieje się obecnie z teczkami i ewentualnym donosicielstwem Lecha Wałęsy. Podkreśla, że był jest i będzie Wałęstistą. Ja jednak po przeczytaniu tego wpisu widzę zupełnie co innego – on był, jest i będzie Antykaczystą. To bardzo duża różnica, moim zdaniem.

Nie mam zamiaru tu bronić, ani wyśmiewać jednego, ani drugiego, ale trochę umiaru panu Lisowi należałoby zachować. Jak zabetonowany intelekt trzeba mieć, aby dojść do wniosku, że to, co się obecnie dzieje w sprawie Lecha Wałęsy, to sprawka oczywiście Kaczyńskiego i drugiego Kaczyńskiego zza grabu. Trzeba naprawdę nie znać faktów, albo ich nie szanować, w najlepszym wypadku napisać wprost – że się jest ignorantem albo współpracownikiem poprzedniej ekipy rządzącej. Bo naprawdę nie wiem, w jaki sposób Jarosław Kaczyński miałby mieć wpływ na to, co zrobiła wdowa po Czesławie Kiszczaku? A przecież gdyby nie ona, dziś nie byłoby tej całej dyskusji. Nie byłoby żadnych akcji organizowanych przez Gazetę Wyborczą i media, którymi kieruje pan Lis. Co? Kaczyński włamał się do domu Kiszczakowej i podrzucił jej teczkę z kwitami na Wałęsę? A może kazał jej pójść do IPN-u i zażądać pieniędzy za dokumenty, które jej wcześniej podrzucił? To już naprawdę się w głowie nie mieści, żeby dziennikarz z takim stażem nie umiał odnieść się do faktów, a wyłącznie do swoich sympatii i antypatii politycznych bez wnikania w materię faktową.

Do tej pory nie zabierałam głosu w tej sprawie w ogóle. Nie pisałam nic i nie wypowiadałam się kompletnie. A nie wypowiadałam się tylko i wyłącznie z jednego powodu. Cokolwiek się nie wydarzy, niczego to nie zmieni. Drażni mnie grzebanie się w historii, kto z kim wódkę pił, kto z kim nie pił, kogo do wódki zaproszono, a kogo nie zaproszono. Dla mnie i dla wielu innych niczego to nie zmieni. Powiem więcej, ja jestem tym osobiście zmęczona. Rozumiem ludzi, którzy chcą dociec prawdy i ustalić jak było. Rozumiem, że jest dla nich ważne, kto miał większe zasługi w walce z komunizmem i kto na kogo donosił. Ale dziś mamy inne czasy, żyjemy w innym systemie politycznym, w innych warunkach międzynarodowych. Do tego trzeba się odnosić i dbać o to, abyśmy mogli przeżyć bliższe i dalsze lata bez stresu. Cokolwiek dziś nie wypłynie, niczego to nie zmieni. Kompletnie niczego. Nie ma takiej możliwości, że ktokolwiek posprzątał ten burdel, który powstał po 1989 roku. Nikt nie ma mocy sprawczej, żeby cofnąć nieuczciwe uwłaszczenia na narodowym majątku. Nikt nie ma mocy cofnąć decyzji, na mocy których ludzie z byłego aparatu władzy przejmowali państwowe firmy, tworzyli spółki i wyprowadzali pieniądze z Polski nawet nie wiadomo dokąd. Nikt nie ma możliwości zmiany wielu innych rzeczy, które narobiły bałaganu dla tych wszystkich, którzy nie dopchali się do „pańskiego stołu”.

Nie zamierzam mówić i stawać po jakiejkolwiek ze stron, kto tu ma rację. Nie zamierzam mówić, że Wałęsa był zdrajcą, tak samo nie zamierzam mówić, że ci którzy dziś wypowiadają się głośno, o tym, że był zdrajcą, mają rację. To zadanie należy do prokuratorów IPN oraz historyków, którzy mają dostęp do wszystkich dokumentów. Ale nie zgodzę się na manipulację i to tanią manipulację, którą zastosował Tomasz Lis w swoim tekście. Tak po prostu nie można. Niech mi ktokolwiek, jakkolwiek logicznie odpowie – jaki udział w znalezieniu teczek ma dziś Jarosław Kaczyński, Lech Kaczyński, politycy PiS-u? Czy to ktokolwiek z nich poszedł do wdowy Kiszczakowej i kazał jej upublicznić dokumenty? Ktoś kazał jej sprzedać dokumenty? Ktoś obsadził w międzyczasie na stanowisku szefa IPN swojego człowieka? Bo jakoś nie zauważyłam. Jaki związek ma Kaczyński z ujawnieniem dokumentów z domu Kiszczaka?

Jak zamknięty trzeba mieć umysł, by opierać się wyłącznie na własnych odczuciach z dzieciństwa i młodości, żeby twierdzić, że Lech Wałęsa nie był współpracownikiem służb PRL? Jak zabetonowany trzeba mieć umysł, by dziś głosić tezy, że to co się obecnie dzieje, to wina PiS-u? Otóż panie Lis – powiem panu – nie jest pan żadnym Wąłęsistą, bo jest pan zwykłym Antykaczystą i nic więcej. Czy tak trudno zauważyć, że wdowa po Kiszczaku zrobiła, co uważała za stosowne? Czy tak trudno zauważyć, że ta kobieta od dawna zachowuje się co najmniej dziwnie, żeby nie nazwać tego mocniej? Gdzie w tym wszystkim jest PiS? Powiem panu gdzie? W głowach takich ludzi, jak pan i panu podobnym. Gdyby dziennikarze nie pytali polityków dzisiejszej partii rządzącej o komentarze do sprawy, nie byłoby tej całej pustej gadki. Bo gadka jest pusta do szpiku kości. Dlaczego pusta, to już napisałam powyżej i powtarzać się nie zamierzam. Niczego nie wnosi na przyszłość i niczego nie odwróci.

Odnośnie tego co się dzieje, mogę tylko napisać to, co pisałam kilka dni temu na swoim prywatnym koncie na Facebooku, w poście skierowanym do znajomych. Cała sprawa zamyka się tylko i wyłącznie w zachowaniu jednej kobiety, której intelekt oceniam bardzo nisko. W miniony czwartek napisałam: „Oglądałam dziś w internetach co mówiła przez płot wdowa po Kiszczaku do TVP oraz do Polsatu. I śmiem twierdzić, że w przypadku pomysłu wiązania się przez mężczyzn z kobietami o takim intelekcie, powinni oni rozważyć zawarcie umowy przedślubnej. W niej zaś powinni zażądać pochowania żony razem ze sobą, na wypadek gdyby umarli jako pierwsi. Taki zwyczaj chyba był kiedyś u Hindusów, o ile się nie mylę, że palono żonę razem ze zwłokami męża. W przypadku posiadania takich żona jak wdowa Kiszczakowa, warto rozważyć zawczasu także inne możliwości zamknięcia jej ust na wypadek własnej śmierci”. I tyle mojego komentarza tytułem mieszania polityków dowolnej partii do odnalezionych dokumentów. Chciała kobieta się wzbogacić, to poszła do IPN i zażądała pieniędzy za dokumenty. Gdyby przełożyć to na osoby prywatne, to takie zachowanie nazywałoby się szantażem i ścigane by było jak przestępstwo. Dorabianie do tego rozgrywki politycznej sterowanej przez Kaczyńskiego jest tak głupie, jak cały wywód pana Tomasza Lisa, od pierwszej litery, po kropkę na końcu tekstu.

Nie mam pojęcia o co chodzi panu Lisowi, do czego zmierza, ale na pewno nie jest żadnym Wałęsistą, jest zwykłym Antykaczystą, których w Polsce jest tysiące. A jak już chce się wybić na tym stanowisku, polecam zapisanie się do jakiejś organizacji, może być nawet polityczna i tam wspinanie się po szczeblach kariery aż do osiągnięcia prezydentury w Polsce włącznie. Niech pan przestanie siać zamęt i wprowadzać ludzi w błąd, bo to osobie z pana dorobkiem nie przystoi. Dla mnie już od dawna nie jest pan dziennikarzem, tylko celebrytą. Czekam już tylko jak będzie reklamował pan proszek do prania albo krem na zmarszczki, bo merytoryczną zdolność komentowania polityki w Polsce, już pan stracił.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Trzecie OKO)

Komentarze